Wystawa „Nomadyzm mój”


Leonard Franciszek Berendt – wystawa malarstwa

Leonard Franciszek Berendt urodził się 28 lipca 1953 roku w Inowrocławiu, w którym mieszka i tworzy.

 Artysta od najmłodszych lat interesował się sztuką; za początek działalności artystycznej należy uznać już rok 1969, kiedy jako uczeń lepił z gliny różne drobiazgi, wykonywał pierwsze rysunki, był wówczas zafascynowany programem w TVP „Piórkiem i węglem“ prowadzonym przez prof. Wiktora Zina; w latach 90. XX w. w wiejskiej miejscowości Zajezierze urządził pracownię malarską, miejsce spotkań artystów różnej profesji; swoje prace daruje przyjaciołom i znajomym, oddaje na aukcje charytatywne i wystawia na zbiorówkach; Jest autorem kilkuset obrazów, 15 wystaw indywidualnych i około 23 zbiorowych. Jego obrazy znajdują się w prywatnych kolekcjach w USA, Afryce, w Nowej Zelandii, Anglii, Holandii, Belgii i Niemczech oraz W Ukrainie i Białorusi, a także w Portugalii.

Większość obrazów artysty jest inspirowana podróżami, których L.F. Berent jest niezrównanym miłośnikiem. Obrazami opowiada o swoich wrażeniach, przeżyciach i zachwytach z podróży i wyraża te emocje przy pomocy kolorów.

Artysta często swoimi obrazami komentuje ważne wydarzenia w kraju i na świecie np. takie jak wojna na Ukrainie czy pandemia. A ponieważ jest wielkim miłośnikiem muzyki, to w kolekcji jego twórczości znajduje się wiele płócien poświęconych tej dziedzinie kultury.

Leonard Franciszek Berent nie tylko maluje, również rzeźbi i fotografuje.

Fotografując pozostaje malarzem, wrażliwym na barwę, fakturę i kaształt.

Inspiratorka wystawy Pani Hanna Matulka, mieszkanka Bemowa pisze o artyście:

„Artysta wielobarwny, zaskakujący. Jako człowiek jest otwarty na świat, aktywny w działaniu na rzecz drugiego człowieka, zaangażowany w życie publiczne i kulturalne swojego miasta. Jego prywatna przestrzeń życiowa to swoisty Dom Kultury miasta Inowrocławia. Organizuje w nim spotkania artystów, koncerty muzyków i wokalistów nie tylko z różnych regionów Polski ale i ze świata.

Na co dzień emanuje dobrą energią i skupia wokół siebie całkiem spore grono malarzy, rzeźbiarzy, muzyków ale dla niego ważny jest po prostu człowiek, często pogubiony, biedny i nieporadny życiowo. Tym ostatnim daje schronienie i tzw. wikt i opierunek. Dzieje się tak dlatego, że jak sam mówi fascynuje go brzydota, w której znajduje wiele piękna. Bo artysta widzi lepiej, dalej, wyraźniej.

Ludzie tacy jak Leonard Berendt pchają świat do przodu. On myśli inaczej niż wszyscy inni. Jest wrażliwy na światło i ludzi. Rejestruje otaczające go fakty, porządkuje je według swoich zasad i tworzy z nich abstrakcyjną, czytelną tylko, zdawało by się dla niego, kompozycję.

(…)

Artysta często swoimi obrazami komentuje ważne wydarzenia w kraju i na świecie np. takie jak wojna na Ukrainie czy pandemia. A ponieważ jest wielkim miłośnikiem muzyki, to w kolekcji jego twórczości znajduje się wiele płócien poświęconych tej dziedzinie kultury.

Myśląc i mówiąc o artyście przychodzą mi na myśl słowa wielkiego holenderskiego filozofa Barucha de Spinozy, który w swoich rozważaniach na temat Boga mówił, że życzeniem Boga było, aby człowiek poszedł w świat i cieszył się życiem, żeby śpiewał, tańczył i czerpał z życia pełnymi garściami.

Leonard Franciszek Berendt to człowiek, który jest odzwierciedleniem słów Spinozy”.

Recenzje po wernisażu:

„Obrazy artysty Leonarda Franciszka Berendta zrobiły na mnie duże

wrażenie. Każdy obraz to inna historia, opowiedziana nie tylko żywymi

kolorami na płótnie, ale także osobiście przez malarza podczas

wernisażu. Sztuka, którą tworzy Leonard Berendt, jest niezwykle

energetyczna, zarówno za sprawą wyrazistych kolorów, jak również

ciekawych technik malarskich oraz form i motywów. Wernisaż

twórczości artysty uważam za bardzo udany. „Kropką nad i” na

zakończenie imprezy był występ młodego tenora (pochodzącego z

Białorusi) Andreia Mikulchyka, który po występie został obdarowany przez malarza obrazem.

Tak oto sztuka wizualna została dopełniona muzyką, co było prawdziwą ucztą dla moich zmysłów”.

Janina Markowska – Rusinek

Atmosfera na wernisażu Leonarda była bardzo serdeczna, spotkali się ludzie,

dla których malarstwo autora, jego pasja wiecznego nomady, jest źródłem

pozytywnej  energii. Energia płynąca z obrazów, o których z taką pasją opowiadał

autor, jest niemal fizycznie odczuwalna. Jedyny brak, to to, że nie słyszeliśmy słowa

o obrazie, który otrzymał wspaniały solista Andrei Mikulchyk, dodatkowo

uatrakcyjniający wernisaż, z uroczym komentarzem „dla artysty od artysty’. Mam

nadzieję, że był to pierwszy z wielu wernisaży Leonarda w Warszawie, bo zasługuje

aby można było te ciepłe, energetyczne obrazy oglądało wielu z nas znacznie częściej.

Helena Barbara Stoltman-Mańka

fot. Beata Kloc


Udostępnij:

Zapisz się na newsletter

i bądź na bieżąco!